Ślub w czasach pandemii i romantyczna sesja w szklarni
Rok 2020 chyba każdemu z nas na długo zapisze się w pamięci. Walka z wirusem, obostrzenia, zmiana planów. Z trudem przychodziło nam odwoływać zaplanowane weekendowe wyjazdy, a co dopiero jeśli chodzi o czyjś ślub i wesele? Poznajcie historię Oliwii i Tomka, którym przyszło organizować ślub w czasach pandemii.
Przekładać czy nie przekładać?
Oliwia i Tomek długo planowali swoje perfekcyjne wesele. Miało odbyć się w maju, miało pachnieć szalonym, zielonym bzem. Ale podobnie jak w piosence Maryli Rodowicz nie odbyło się. Plany Młodych przekreśliła pandemia, szalejący na świecie koronawirus. Dbając o bezpieczeństwo swoje i swoich najbliższych, Narzeczeni przełożyli datę ślubu na 23 października. Latem wszystko wróciło do życia. Można było wyjechać nad morze, pospacerować po górach. 1 września dzieci wróciły do szkół. Mieliśmy nadzieję, że wszystko już się uspokoiło, że do końca sezonu ślubnego spotkamy się z każdą z naszych Młodych Par. Wszystkie szczegóły dotyczące najbliższych uroczystości były dokładnie zaplanowane. I nagle, na kilka dni przed weselem Oliwii i Tomka, rząd wprowadził lockdown. Zakaz zgromadzeń, zakaz urządzania wesel. Szok. Co teraz? Przekładać wszystko i żyć z niepokojem, że znów nie trafi się z terminem? Wiele Par tak zrobiło, ale nasi Zakochani postanowili złożyć sobie przysięgę małżeńską w wybrany wcześniej październikowy piątek.
Romantyczna sesja w szklarni
Z Młodymi spotkaliśmy się w domu rodzinnym Oliwii. Uwielbiamy atmosferę przygotowań. Narzeczeni pięknieli na naszych oczach. Ich radość promieniowała na całe otoczenie- na świadków, rodziców, nawet na czteronożnego milusińskiego. Maleńka nerwowość wkradła się do tego domu, tylko na chwilę. Czy ze wszystkim zdążymy? Czy wszystko się uda? Czy nie pomylę słów przysięgi? Ale kiedy oczy tych dwojga spotkały się, uleciał cały stres, cała niepewność. Kolejnym punktem dnia tej przepięknej Panny Młodej i eleganckiego Pana Młodego była krótka, ale niezwykle urokliwa i romantyczna sesja w szklarni. Wszystko nam sprzyjało- klimatyczny plener, bezchmurne niebo. Na moment zapomnieliśmy o pandemii, o lockdownie. Gdyby nie ten nieszczęsny wirus, Ci młodzi ludzie i wszyscy ich goście bawiliby się do białego rana. Tymczasem weselne stoły czekały na kilka najbliższych osób w domowym salonie…
Ślub w czasach pandemii
Po pełnym emocji Błogosławieństwie Młodzi pojechali do świątyni, by złożyć sobie przysięgę miłości i wierności do końca swoich dni. To była wyjątkowa uroczystość. Kameralne grono najbliższych, rozsadzone w odpowiednich odstępach, z maseczkami na twarzach. Wszystko z zachowaniem reżimu sanitarnego. Ale najważniejsza była miłość, zaślubiny- ten Mąż i ta Żona. Triumfalnie wychodzących z kościoła Nowożeńców powitały oklaski i jesienny mrok. Na szczęście ustawione przez nas dodatkowe oświetlenie pozwoliło uchwycić Oliwię i Tomka w całej okazałości. Od razu zrobiliśmy też zdjęcie grupowe. Był to jedyny moment, żeby mieć na fotografii wszystkich zebranych gości. Na moment nawet zrzuciliśmy maseczki, żeby po latach móc bez problemu rozpoznać ciocię, wujka czy kuzynkę 😉 To było nowe doświadczenie. Zamiast całusów i długich przytulasów były żółwiki. Zamiast zabaw weselnych były liczne bramy i śpiewanie ‘gorzko, gorzko’. Nikt nie spieszył się domu. W tym wyjątkowym dniu goście chcieli być jak najbliżej Oliwii i Tomka i świętować ich miłość…
fotografia: sunsetstory.pl
makijaż: Monika John
fryzura: Hair Atelier Hanna Czerwińska